Wiedza jako dobro publiczne — konsekwencje ekonomiczne
Agnieszka Witoń
Fakt, iż wiedza posiada właściwości dóbr publicznych, ma poważne implikacje dla procesu jej produkcji i dystrybucji. Rynek nie radzi sobie z dobrami publicznymi w sposób efektywny. Podstawowym problem są trudności, jaki napotyka producent lub dystrybutor danego dobra podczas prób kontrolowania jego wtórnej dystrybucji. Wtórna dystrybucja oznacza, że producent nie odnosi wyższych zysków pomimo większej liczby osób korzystających z dobra. Taka sytuacja sprawia, że zachęty ekonomiczne do produkcji tego dobra są niskie i przez to nieskuteczne. Może to powodować niewykształcenie się rynku tego dobra, wykształcenie się rynku nieefektywnego bądź też nawet konieczność zaangażowania się państwa w produkcję i dystrybucję danego dobra.
Na gruncie ekonomicznym wiedza bywa często rozpatrywana na dwa sposoby: jako informacje bądź jako aktywa. W pierwszym przypadku traktowana jest jako zbiór informacji – przetwarzanych a następnie wykorzystywanych w modelach ekonomicznych w celu podejmowania racjonalnych decyzji dotyczących procesów gospodarczych. W drugim ujęciu wiedza stanowi z kolei aktywa biorące udział w procesie produkcji. Nie wszyscy badacze zgadzają się z takim dość umownym podziałem, jednak świadome pomijam tutaj kwestie wzajemnego stosunku wiedzy, informacji i danych czy też samego podziału wiedzy. Warto natomiast podkreślić istotne w kontekście ekonomicznym cechy wiedzy, do których należą:
– dominujący charakter – na wiedzy opiera się przewaga konkurencyjna podmiotu gospodarczego, spełnia ona rolę nadrzędną w stosunku do innych zasobów;
– niewyczerpywalność – wiedza nie zużywa się, jej wartość wzrasta im bardziej jest ona wykorzystywana;
– niematerialność – sama w sobie wiedza nie ma postaci materialnej, materialny może być nośnik lub produkt wiedzy;
– symultaniczne występowanie – wiedza jest zasobem, który może być wykorzystywany jednocześnie w wielu miejscach lub przez wiele osób i organizacji;
– nieliniowy, nieciągły charakter – taka sama ilość wiedzy w różnych kontekstach może mieć różne efekty, nie zawsze występują efekty skali.
Powyższe cechy wiedzy sprawiają, że zalicza się ją do grupy dóbr publicznych. Noblista Joseph Stiglitz wśród globalnych dóbr tego rodzaju wymienia: międzynarodową stabilność gospodarczą, międzynarodowe bezpieczeństwo, środowisko globalne, międzynarodową pomoc humanitarną oraz właśnie wiedzę. Raz wytworzona wiedza nie zmniejsza swojej wartości, kiedy coraz to nowe osoby z niej korzystają: dzielenie się wiedzą nie sprawia, że przestajemy ją posiadać, jest więc ona dobrem niekonkurencyjnym. Na podobnej zasadzie nie da się wykluczyć kogoś z posiadania wiedzy – jeżeli dotarła ona do określonego podmiotu, to nie jest możliwe wykluczenie go z korzystania z tej wiedzy. Rolę dobra publicznego spełnia też informacja, nad którą rozważań nie sposób oddzielić od rozważań nad wiedzą.
Użyteczność wiedzy jako dobra wynika z jej wielu funkcji i charakterystyk. Oczywistą zaletą jest rola, jaką odgrywa ona we wzroście gospodarczym poprzez tworzenie nowych technologii, produktów czy sposobów produkcji. Kumulacja wiedzy w społeczeństwie zwiększa jego dobrobyt, między innymi poprzez podnoszenie standardu życia dzięki coraz to lepszym i tańszym urządzeniom, skuteczniejszej i powszechniejszej szeroko pojmowanej ochronie zdrowia oraz edukacji dostępnej -– dzięki metodom e-learningu – dla osób, które wcześniej nie miały takiej możliwości. Nie mniej ważny jest też fakt, iż wartość wiedzy nie tylko nie zmniejsza się podczas jej konsumpcji, ale także w wielu przypadkach wzrasta w miarę jej używania. Doskonałym przykładem są tu otwarte bazy danych. Dzięki temu, iż może korzystać z nich duża grupa ludzi, ich użyteczność stale rośnie: dane zawarte w bazie są sprawdzane, poprawiane, uaktualniane. Wartość tych danych zwiększa się poprzez dzielenie się nimi z innymi badaczami. Wiedza w sposób kumulatywny tworzy zatem nową wiedzę; bez badań podstawowych niemożliwe byłyby badania stosowane i prace rozwojowe, których owocem są innowacje. Z odkryć wynikają kolejne odkrycia, które otwierają przed naukowcami nowe możliwości wykorzystania dotychczas nabytej wiedzy.
Wiedza, technologie i innowacje mają też charakter komplementarny – w połączeniu z innymi technologiami czy innowacjami ich wspólna wartość jest większa niż suma ich wartości z osobna.
Fakt, iż wiedza posiada właściwości dóbr publicznych, ma poważne implikacje dla procesu jej produkcji i dystrybucji. Rynek nie radzi sobie z dobrami publicznymi w sposób efektywny. Podstawowym problem są trudności, jaki napotyka producent lub dystrybutor danego dobra podczas prób kontrolowania jego wtórnej dystrybucji. Wtórna dystrybucja oznacza, że producent nie odnosi wyższych zysków pomimo większej liczby osób korzystających z dobra. Taka sytuacja sprawia, że zachęty ekonomiczne do produkcji tego dobra są niskie i przez to nieskuteczne. Może to powodować niewykształcenie się rynku tego dobra, wykształcenie się rynku nieefektywnego bądź też nawet konieczność zaangażowania się państwa w produkcję i dystrybucję danego dobra.
W celu rozwiązania problemu produkcji i dystrybucji tak specyficznego dobra, jakim jest wiedza, podejmowane są próby pozbawienia jej cech dobra publicznego, a przynajmniej ograniczenia ich na tyle, aby można jej było przypisać także część cech dóbr prywatnych. Szeroko stosowanym sposobem osiągnięcia tego celu jest ochrona własności niematerialnych, która nadaje produktom wiedzy możliwość wykluczenia z konsumpcji osób, które nie zapłaciły za jej nabycie.
Systemy ochrony wartości niematerialnych różnią się w poszczególnych krajach, jednak ogólnie można wymienić następujące metody:
– patenty,
– prawa autorskie,
– tajemnica handlowa,
– przewaga wynikająca z bycia pierwszym we wprowadzeniu produktu na rynek.
Patenty i prawa autorskie to prawne sposoby ochrony wartości niematerialnych. Tajemnica handlowa może mieć podstawy prawne, gdy przyjmuje formę klauzul w umowie, ale może też bazować na faktycznie niemożliwym do wyegzekwowania w sensie prawnym utrzymywaniu tajemnicy dotyczącej technologii czy know-how stosowanych w przedsiębiorstwie. Pozycja pierwszego producenta danego dobra jest ochroną wartości niematerialnych nie w sensie prawnym, a w sensie ekonomicznym. Taki przedsiębiorca osiąga przewagę innowatora, która pozwala mu osiągać nadzwyczajne zyski przez pewien okres czasu. Okres ten kończy się, gdy imitatorzy skopiują stosowaną technologię, przystosują swoje linie produkcyjne i wypuszczą na rynek konkurencyjne produkty. Długość tego okresu, a więc wielkość przewagi, zależy między innymi od branży, zaawansowania technologicznego produktu oraz zasobów dostępnych konkurentowi.
System ochrony wartości niematerialnych ma współcześnie charakter globalny, między innymi ze względu na działalność organizacji takich jak WTO, której częścią jest TRIPS (Porozumienie w Sprawie Handlowych Aspektów Praw Własności Intelektualnej) oraz WIPO (Światowa Organizacja Własności Intelektualnej) – jedna z organizacji wyspecjalizowanych ONZ. Ciągłe wzmacnianie tej ochrony może mieć jednak skutki negatywne, które najbardziej dotykają kraje rozwijające się, nie zawsze mogące sobie pozwolić na zakup drogiej, acz niezbędnej do rozwoju wiedzy. Warto też wspomnieć o obawach dotyczących tzw. karteli technologicznych, których lobbyści wywierają silny nacisk na podmioty tworzące regulacje. Z drugiej strony, wśród zalet silnej globalnej ochrony własności intelektualnej wymienia się możliwość intensywniejszych innowacji lokalnych oraz transfer technologii w postaci bezpośrednich inwestycji zagranicznych i licencji.
Najbardziej typowy sposób ochrony własności intelektualnej to patent. Jest on niczym innym jak nadanym przez władzę monopolem na wykorzystywanie w działalności gospodarczej określonej technologii. Z reguły na początku posiada go twórca technologii, ale może go on również sprzedać. Taka możliwość stwarza nowy rynek, jednak często nabywcami patentów są podmioty chcące czerpać z niego korzyści nie poprzez wykorzystywanie technologii w działalności gospodarczej, lecz poprzez sądowe egzekwowanie swoich praw, gdy inny podmiot narusza ich monopol. Powoduje to nieefektywność rynkową, gdyż dana technologia nie jest wykorzystywana czy rozwijana. Innym problemem związanym z patentami jest fakt nieuznawania przez niektóre innowacyjne przedsiębiorstwa tego rodzaju ochrony własnej technologii za wystarczającą. Zatrzymują więc część informacji dla siebie, co dodatkowo ogranicza dostępność wiedzy w ujęciu ogólnospołecznym. Patenty opóźniają też publikację wyników badań, które są ich podstawą – proces patentowy trwa pewien okres czasu, a innowator nie chce ryzykować upubliczniania swojej wiedzy, zanim będzie ona chroniona. Z mikroekonomicznego punktu widzenia nieefektywność patentu jako monopolu wyraża się w niższej produkcji i wyższej cenie dobra w porównaniu z systemem wolnorynkowym. Utracony potencjał (wynikający z niezrealizowanej, ale możliwej produkcji) jest nazywany stratą społeczną.
Sytuacja taka występuje w przypadku patentów, ale można ją też rozciągnąć na wszystkie sposoby ochrony własności intelektualnej. Każdy z nich powoduje bowiem, że wiedza czy też jej produkt nie jest dostępny dla wszystkich zainteresowanych. W przypadku dobra o tak dużych pozytywnych efektach zewnętrznych strata ta jest szczególnie dotkliwa dla społeczeństwa, ponieważ znacząco obniża potencjalny dobrobyt. Wydawałoby się więc, że ochrona wartości niematerialnych jest niepotrzebna, a nawet niepożądana. Trzeba jednak pamiętać, że bez tej ochrony wiedza na powrót stałaby się czystym dobrem publicznym, a w rezultacie przedsiębiorcy mieliby bardzo niską motywację do jej produkcji. Ochrona własności intelektualnej stanowi zatem zachętę ekonomiczną, dając w niektórych przypadkach możliwość osiągnięcia nawet nadzwyczajnych zysków.
Powstaje tutaj dylemat: czy pozwolić raczej na zaistnienie straty społecznej, czy też ryzykować wycofanie się przedsiębiorców z sektora wiedzy? Właściwie w obu przypadkach grozi niewystarczająca podaż wiedzy. Aby rozwiązać ten dylemat, należy zadać sobie pytania o to, która sytuacja jest groźniejsza (tj. która bardziej wpływa na zmniejszenie podaży wiedzy), oraz o to, czy ochrona prawna własności intelektualnej to jedyny sposób na zachęcenie przedsiębiorstw do podejmowania działalności innowacyjnej.
Odpowiedź na pierwsze pytanie nie jest jednoznaczna, gdyż zależy od wielu zmiennych. Konieczne jest jednak podkreślenie, iż postępująca prywatyzacja wiedzy skutkująca ograniczeniami dostępu zarówno do niej samej, jak i informacji stawia na straconej pozycji instytucje nierynkowe, które tradycyjnie odgrywały istotną rolę w tworzeniu nowych produktów wiedzy. Ważnym elementem dyskusji jest też dwojaki charakter wiedzy – może ona być traktowana jako dobro finalne, konsumpcyjne, ale jednocześnie wiele z produktów wiedzy jest też dobrem pośrednim, produkcyjnym. Wiedza tworzy nową wiedzę, dlatego jej ograniczenie będzie miało podwójnie negatywne skutki.
Odpowiadając na drugie pytanie, należy zauważyć, że podejmowane są różne inicjatywy mające na celu optymalizację produkcji i dystrybucji wiedzy. Jedną z nich jest przejmowanie przez państwo produkcji mało opłacalnych z punktu widzenia przedsiębiorstw produktów wiedzy, jak dzieje się to czasami m.in. w przypadku leków na tzw. zapomniane choroby. Korzyści społeczne osiągane dzięki tym produktom są większe niż koszty, które musi w tym wypadku pokryć społeczeństwo w postaci podatków. Innym rozwiązaniem są porozumienia przedsiębiorstw w sprawie wymiany patentów, pozwalające na szerszy i bardziej dynamiczny rozwój technologii, ale które bywają niekiedy oskarżane o naruszanie praw antymonopolowych poprzez tworzenie quasi-karteli. Kolejną z proponowanych inicjatyw jest partnerstwo publiczno-prywatne. Ciekawym rozwiązaniem jest też system funduszy nagród. Polega on na nagradzaniu innowatora przez państwo i przekazaniu innowacji do domeny publicznej. W ten sposób zachowywana jest ekonomiczna zachęta dla przedsiębiorców do podejmowania działalności innowacyjnej – nagrody bywają na tyle atrakcyjne, że innowatorzy skłonni są zrezygnować z czerpania zysków z prywatyzacji wiedzy. Wysokość nagrody może zależeć przykładowo od poziomu sprzedaży danej innowacji; mogą one być przyznawane bezpośrednio przez państwo lub przez wyspecjalizowaną instytucję. Oczywiście system ten ma wady: problemem jest adekwatna wycena nagradzanej innowacji oraz zagrożenie, że polityka będzie wpływać na decyzje dotyczące przyznawania nagród, jednak jednoczesne zachowanie zachęt ekonomicznych i eliminacja straty społecznej powstającej przez istnienie w sektorze wiedzy monopoli wydaje się silnym argumentem przemawiającym za tym systemem. Szczególnie pozytywnie badacze wypowiadają się na temat rozwiązania pozwalającego na wybór preferowanej opcji – prywatyzacji stworzonej wiedzy lub oddania jej do domeny publicznej w zamian za odpowiednią nagrodę.
Kolejny segment systemu ochrony własności intelektualnej (dotyczący m.in. nieporuszanych tu wcześniej publikacji naukowych), bazujący na prawach autorskich, podobnie jak system patentowy daleki jest od rozwiązania perfekcyjnego. Problem ekonomiczny (pomijamy tu problem praw osobowych i plagiatów) dotyczy autorskich praw majątkowych, a dokładniej rzecz ujmując – cedowania tych praw przez badaczy lub instytucje naukowe na komercyjnych wydawców. Właściwie cały świat akademicki opiera się na systemie publikacji wyników badań w czasopismach naukowych. Oprócz prezentacji osiągnięć badawczych czasopisma naukowe spełniają też funkcję oceniającą – często na bazie liczby artykułów opublikowanych w najbardziej prestiżowych periodykach oceniany jest dorobek badacza lub uczelni wyższej.
Podobnie jak patenty, także czasopisma naukowe są formą prywatyzacji wiedzy, a przynajmniej dotyczy to ich większości, która nie oferuje otwartego dostępu do treści. Z reguły działają one poprzez system subskrypcji, zarówno dla użytkowników indywidualnych, jak i instytucjonalnych. Ten model jest obecnie częstym przedmiotem krytyki w środowisku naukowym, głównie ze względu na wysoką cenę subskrypcji (zwłaszcza w porównaniu do kosztów ponoszonych przez wydawców). Rosnące szybciej niż inflacja koszty dostępu do czasopism naukowych w znaczący sposób obciążają budżety instytucji naukowych, jeżeli nie są one przynajmniej w części ponoszone przez państwo.
Innym często podejmowanym argumentem na rzecz otwartego dostępu do publikacji naukowych jest pochodzenie środków finansowych, dzięki którym przeprowadzane są badania. Skala publicznego fundowania badań naukowych różni się między krajami, jednak można pokusić się o generalne stwierdzenie, że rola publicznie finansowanych badań jest duża. Nasuwa się tu więc podstawowe pytanie: dlaczego wyniki takich badań nie są ogólnie dostępne? Społeczeństwo jest w ten sposób zmuszane do podwójnego płacenia za wiedzę – raz w formie podatków przeznaczanych na rozwój nauki, a drugi raz w postaci subskrypcji czasopism naukowych. Z ekonomicznego punktu widzenia sytuacja ta jest przykładem nieefektywnego wykorzystania zasobów, gdyż finanse te mogłyby zostać przeznaczone na dalsze badania.
Model zamknięty ma też inne wady. Wynika z niego większe ryzyko powtarzania tych samych badań w różnych ośrodkach, ponieważ brakuje odpowiedniej komunikacji i koordynacji. Ograniczenie dostępu do wyników badań przeprowadzonych już wcześniej w innych ośrodkach zwiększa koszty prowadzenia nowych badań. Czas publikowania wyników jest stosunkowo długi, przez co dyskusja nad danym zagadnieniem opóźnia się i przeciąga; podobnie jest z wdrażaniem wyników badań. Co więcej, informacja zawarta w artykule naukowym jest przetwarzana przez redaktora – pojawia się tu zagrożenie utraty części wartości poprzez nieadekwatną edycję, niezgodną z zamierzeniami autora.
Alternatywą dla modelu zamkniętych czasopism naukowych jest otwarty dostęp, czyli model wolnego, powszechnego i natychmiastowego dostępu do artykułów naukowych, monografii i innych produktów wiedzy za pomocą Internetu. Pod względem prawnym otwarty dostęp może przybierać różne formy. Materiały dostępne w modelu otwartym nie należą do domeny publicznej, ponieważ twórcy nie zrzekają się swoich praw autorskich; zazwyczaj publikacje w otwartym dostępie wykorzystują tzw. wolne licencje.
Otwarty model dostępu do artykułów naukowych jest uważany przez wielu za lepszy od modelu zamkniętego. Po pierwsze, daje on możliwość powiększenia grupy odbiorców wyników badań. Może to dotyczyć niezależnych badaczy, którzy mogą mieć problemy z dostępem do artykułów w zamkniętych czasopismach. Otwarty dostęp sprawia, iż nie znajdują się oni na peryferiach świata naukowego, a w przypadku niektórych dziedzin mogą wręcz stanowić jądro danej społeczności. Kolejną grupą, która może zyskać na otwarciu dostępu do wyników badań naukowych, a o której nie mówi się często w tym kontekście, są nauczyciele. Poszerzanie przez nich wiedzy będzie skutkować wyższą jakością edukacji, i co za tym idzie – kapitałem ludzkim o wyższych umiejętnościach i studentami lepiej przygotowanymi do późniejszej pracy zawodowej. Zresztą studenci również skorzystają z otwartych repozytoriów w sposób bezpośredni, gdyż nie zawsze biblioteka ich szkoły wyższej jest w stanie zapewnić dostęp do odpowiedniej liczby czasopism działających w systemie subskrypcji. Dostęp do wyników badań przyniesie też znaczne korzyści sektorowi małych i średnich przedsiębiorstw. Badania Komisji Europejskiej wykazały, że przedsiębiorstwa z tego sektora, które nie mają dostępu do najnowszych wyników badań, potrzebują nawet do dwóch lat więcej na wprowadzenie innowacji produktowych. Nie można też zapominać o korzyściach, jaki odniesie ogół społeczeństwa – otwarty dostęp to kamień milowy w tworzeniu społeczeństwa wiedzy.
Otwarty dostęp do wiedzy wpływa też na podwyższanie jej jakości. Jak już wspomniano wcześniej, wiedza ma tę właściwość, że wraz z jej używaniem wzrasta jej wartość. Wynika to między innymi z procesu oceny, recenzji, krytyki i analizy. Artykuły w modelu otwartym pozwalają w większym zakresie niż standardowe, zamknięte czasopisma na publiczną dyskusję nad opublikowanymi wynikami badań oraz samą organizacją tych badań. Dyskusja publiczna na większą skalę pozwala z kolei na wielopłaszczyznową i wieloaspektową analizę i interpretację wyników, co ma wpływ na dalszy rozwój nauki poprzez sformułowanie kolejnych obszarów wymagających uwagi badaczy. Ważne jest też skrócenie czasu, jaki upływa pomiędzy powstaniem artykułu, a jego upublicznieniem, cytowaniem i ewentualnym wdrożeniem wyników badań.
Warto też wspomnieć, że łatwiejszy dostęp do wyników badań oznacza szerszą rozpoznawalność autora danego artykułu naukowego, więc jest niejako sposobem prezentacji i promocji dorobku naukowego badacza. Promocja ta dotyczy również instytucji naukowej, z którą powiązany jest autor (lub autorzy) artykułu. Co więcej, efekt promocyjny oddziałuje też na przedmiot badań w tym sensie, że jego większa ekspozycja sugeruje aktualność problemu oraz jego relewantność. Otwarty dostęp do określonych obszarów wiedzy może więc być narzędziem popularyzacji obszarów badań uznanych za szczególnie istotne ze społecznego punktu wiedzenia. Trzeba przecież wziąć pod uwagę, że w grupie odbiorców artykułu może znaleźć się podmiot, który będzie zainteresowany finansowaniem dalszych badań w wyznaczonym przez artykuł kierunku; tak więc im szerszy krąg odbiorców, tym większe szanse zauważenia danego problemu i podjęcia kroków ku jego rozwiązaniu.
Zalety otwartego dostępu są niezaprzeczalne, ale wbrew pozorom model ten nie jest jeszcze tak popularny w środowisku naukowym, jak wynikałoby to z jego charakterystyki. Wolny dostęp do danych czy artykułów naukowych to wolny dostęp do produktów wiedzy, a żadne dobro, które jest wolne, nie może być sprzedawane. Jeśli przedsiębiorcy w sektorze wiedzy nie mogą czerpać korzyści ze sprzedaży produktów, to nie będą tych produktów dostarczać na rynek. Wracamy w tym momencie do zarysowanego już wcześniej problemu obecności dóbr publicznych na rynku. Ogólnospołeczne zalety otwartego dostępu do wiedzy w postaci artykułów naukowych i danych sprawiają, że oczy zwracają się ku silniejszym podmiotom, będącym w stanie zapewnić taki dostęp. Chodzi oczywiście o struktury państwowe, które według niektórych nie tyle mogą zapewnić dostęp do wiedzy, ile wręcz mają taki obowiązek.
Debata dotycząca modelu otwartego i roli państwa w zapewnianiu wolnego dostępu do produktów wiedzy toczona jest aktualnie w wielu krajach. W Stanach Zjednoczonych przygotowywane są projekty otwartego dostępu do wyników badań finansowanych z funduszy publicznych; problem ten znajduje się również w kręgu zainteresowań Unii Europejskiej. Postanowienia dotyczące modelu otwartego można znaleźć m.in. w programach: Europejska Agenda Cyfrowa, Unia Innowacji oraz Horyzont 2020. Inicjatywy te muszą być oceniane jako wartościowe, bo jest o co walczyć. Według badań Johna Houghtona i Petera Sheehana z 2006 roku, krajowe wydatki na prace badawczo-rozwojowe przynoszą zwrot społeczny na poziomie 50%, a otwarty dostęp zwiększa efektywność tych wydatków o dodatkowe 5%. Inne badania szacują zwrot społeczny krajowych wydatków na badania i rozwój jedynie na poziomie 25%, ale otwarty dostęp dla badań fundowanych ze środków publicznych nadal przynosi znacznie większe korzyści niż koszty – nawet 50 razy większe.
Rozważając współczesny świat naukowy trzeba zwrócić uwagę na dominujące w XXI wieku trendy. Zmieniają się treści naukowe – ich forma i sposoby udostępniania. Poza tradycyjnymi kanałami komunikacji naukowcy korzystają z blogów, forów, portali tematycznych i społecznościowych. Duża część współpracy, wymiany poglądów i koordynowania projektów odbywa się wirtualnie, za pomocą narzędzi sieciowych. Rola Internetu i technologii informacyjno-komunikacyjnej w ogóle w rozwoju i popularyzacji nauki jest nie do przeszacowania. Zwiększa się grupa odbiorców treści naukowych – można wręcz niekiedy mówić o nauce obywatelskiej, partycypacyjnej. W sytuacji ogromnej ilości danych czekających na analizę logiczne jest, że nauka wychodzi poza mury instytucji naukowych; kooperacja społeczna staje się sposobem na rozwiązywanie problemów, z którymi nie radzi sobie indywidualny badacz lub grupa badawcza. Zmieniające się środowisko wymaga zmiany modelu udostępniania treści naukowych. Modelem odpowiadającym współczesnym warunkom jest otwarty dostęp do zasobów sieciowych, który zwiększa efektywność i jakość procesów badawczych. Będzie to skutkować charakterystycznym dla gospodarki opartej na wiedzy przyspieszeniem procesów innowacyjnych i wdrażaniem produktów wiedzy w działalności gospodarczej, gdyż wydajny, skuteczny i konkurencyjny system innowacji nie może istnieć bez efektywnego zaplecza naukowego. Badania podstawowe i stosowane przeprowadzane w instytucjach naukowych są fundamentem prac rozwojowych podejmowanych w przedsiębiorstwach. Co więcej, otwarty dostęp do publikacji naukowych, wyników badań i danych pozwala na angażowanie społeczeństwa w procesy naukowe i innowacyjne. Społeczeństwo może aktywnie brać udział w procesach badawczych, może też pasywnie obserwować rozwój nauki, co sprzyja przejrzystości zwłaszcza w przypadku badań finansowanych z pieniędzy publicznych. Doskonale współgra to z koncepcją społeczeństwa wiedzy, które jest zarówno warunkiem rozwoju, jak i elementem gospodarki wiedzy, jej bliźniaczym konceptem.
Agnieszka Witoń - absolwentka Zarządzania oraz Ekonomii (spec. ekonomia międzynarodowa) na Uniwersytecie Jagiellońskim. Obecnie doktorantka na Wydziale Ekonomii i Stosunków Międzynarodowych na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Obszary zainteresowań: procesy innowacyjne w gospodarce, gospodarka oparta na wiedzy, racjonalność podmiotu gospodarującego, nierówności społeczno-ekonomiczne, teorie wzrostu gospodarczego oraz bezpośrednie inwestycje zagraniczne.
- Szczegóły
- Opublikowano: 2014-01-14