Czas potraktować to poważnie
Embarga uznawano za główne ograniczenie blokujące zieloną drogę, ale tak nie jest. Z dwóch powodów. Jeden polega na tym, że inteligentni, normalni badacze ignorują wydawców i po prostu umieszczają w sieci końcowe wersje swoich artykułów. Nie błagają wydawców o zgodę, po prostu umieszczają swoje artykuły w repozytoriach i nic się nie dzieje. Żadnych konsekwencji. Wydawcy nie próbują pozywać swoich autorów. Tak więc ci inteligentni, normalni po prostu deponują swoje artykuły i ignorują embarga, jednak lękliwi, mniej inteligentni badacze także nie są bez wyjścia. Oprogramowanie repozytoryjne, o którym mówiłem, dysponuje opcją umożliwiającą tzw. dostęp na życzenie. Nie jest to otwarty dostęp sensu stricto, jednak w przypadku 60% czasopism nie występuje embargo. Korzystając z zielonej drogi, możemy zatem mieć natychmiastowy otwarty dostęp do 60% artykułów. Co do pozostałych 40% – mniej inteligentni, bardziej bojaźliwi autorzy mogą korzystać ze wspomnianego przycisku – twierdzi Stevan Harnad z Université du Québec à Montréal w rozmowie z Maciejem Chojnowskim.
- Szczegóły
- Opublikowano: 2014-05-27